Okiem trenera (3) Ile wiesz o sobie? Po Berlinie.

„Berlin Open” 2016. To na ten turniej udaliśmy się 7 maja z dwójką naszych młodych zawodników. Robert i Monika trenują Taekwondo Olimpijskie dopiero od września, a już mieli okazję konfrontować się na poważnych zawodach w formule full contakt. Zdania a propos zawodów sportowych są w środowisku podzielone – inne podejście obserwujemy w ITFie, a inne w WTFie, który – nie oszukujmy się – dryfuje głównie w kierunku sportowym. Tu nie ma litości. Chcesz liczyć się w Polsce, a tym bardziej na świecie? Zbieraj doświadczenie jak najszybciej, już od dzieciaczka, na całego! Zakładając w CENTURII sekcję Taekwondo Olimpijskiego, wiedzieliśmy, że o ile w „tradycyjnym” (ITF) króluje przesłanie jakim nas karmiono podczas wszystkich seminariów i obozów (tradycja!), to w WTFie nastawiamy się na powszechnie panującą zasadę – czym więcej walki (i czym wcześniej), tym lepiej! Nie znaczy to, że w Olimpijskim zapominamy o tradycji tego nurtu, w żadnym wypadku, to raczej kwestia priorytetów danej sekcji CENTURII.

Przed Moniką i Robertem zadanie było niełatwe, bowiem drabinki na „Berlin Open” są solidnie obsadzone (11 rywalek ważącej 26 kg Moniki!), a pamiętajmy, że młodzi CENTURIAnie dopiero debiutowali! Razem z rodzicami skusiliśmy się na przygodę, bo czy trenowanie nie ma być przygodą? Z takiego wychodzimy założenia i jako klub jesteśmy otwarci na wszelkie inicjatywy, dużo jeździmy i integrujemy się. Ośmiolatka mogła poczuć się jak sportowiec z prawdziwego zdarzenia, trenować, walczyć, a także zwiedzać obcy kraj. Zaczęliśmy od tych bliższych (w planach są kolejne wyjazdy, jeszcze w tym roku!), a do Niemiec wrócimy już w połowie czerwca z większą liczbą dzieci!

Sam start w takich walkach był ogromnym doświadczeniem dla naszych debiutantów! Poziom techniczny większości dzieci budził zdumienie. Myślenie taktyczne siedmiolatków na „kosmicznym” poziomie, prowokacje, to byli po prostu mali geniusze! Przeciwniczka Moniki (biały pas) miała niebieski pas z czerwoną belką, a gdy uderzała – krzyczała tak, że było ją słychać po drugiej stronie hali (10 mat!), o czym przekonałem się obserwując z trybun finał Dunki. Super dynamika i – mimo ośmiu lat – zachowanie prawdziwej wojowniczki. Przypomniał mi się serial Wikingowie, który oglądam, nawet region (Skandynawia) się zgadza. Większość dzieci startujących na Berlin Open sprawiała wrażenie doświadczonych sportowców, a więc polecający nam ten turniej trenerzy nie przesadzili ani trochę. Poprzeczka postawiona bardzo wysoko!

Obawialiśmy się, czy Monika nie spenia, ale nie – przez całą walkę ostro parła do przodu, okrzyki rywalki jakby jednym uchem wchodziły, a drugim wychodziły! Zatem CENTURIAnka wie już o sobie jedno – „na huki” ją nikt nie weźmie, nie obędzie się bez walki! Wszystkie takie doświadczenia muszą być poprzedzone włożeniem czasu, nerwów i kilometrów. Bo ile wie o sobie dziecko, które wiecznie zostaje w bezpiecznym domu, najczęściej by pograć na komputerze? Ktoś napisał „Ile wiesz o sobie, skoro nigdy nie sprawdziłeś się w walce?”. Na zawodach oddzielamy prawdę od fantazji. Zaczynamy realną zmianę na lepsze. Wynik jest póki co nieistotny. Zaczynamy kształtowanie sportowca na wysokim poziomie, nie prowizorycznym.

Podróże kształcą nie tylko w wymiarze sportowym. Zwiedzanie liczącej kilka milionów mieszkańców stolicy Niemiec było łatwiejsze za sprawą znajomej „tłumaczki”, którą ze sobą zabraliśmy. Ania mieszkała rok w Berlinie i dzięki niej zaliczyliśmy najważniejsze punkty miasta w pigułce. Brama Brandenburska, Reichstag, katedra i inne może nie są w europejskiej czołówce, ale zawsze to przybliżanie dzieciom najbliższych sąsiadów. A, że Robert ma dopiero 6 lat, pytania typu „ile trwa dzień w Niemczech” nie należały do rzadkości.

Robert i Monika dowiedzieli się nie tylko, że dzień trwa tyle, ile wszędzie, ale Polska naprawdę nie ma się czego wstydzić – na zachodzie również są budowy dróg, dojazd do Berlina to jakaś czarna komedia, a jeśli chodzi o ludzi to nieprawda, że Polacy zachowują się prowincjonalnie, czym niestety lubią karmić nas media. Tego dzieci nie dostrzegały, ale my, dorośli już tak. Trenerzy, rodzice – za zachód podziękujemy, wolimy naszą ojczyznę.

Na koniec chciałbym podziękować rodzicom za super współpracę. Dzieciaki mają tylko po kilka lat, więc bez Was nic nie byłoby możliwe. Tylko z zaangażowanymi rodzicami jesteśmy w stanie uprawiać ten sport na bardzo poważnie i zbierać pierwsze trofea! „Kumaty” rodzic pełen pasji = dziecko pełne sukcesów, to naprawdę prosta matematyka! Albo konfrontujemy się z rzeczywistością, albo pozostajemy w małym świecie fantazji. CENTURIA wybiera to drugie. Czy porażka, czy wygrana.