Okiem trenera (13) Sport a sztuka walki
Czysty sport, a sztuka walki. Problem istnieje od czasu, gdy w sztukach walki pojawiła się rywalizacja sportowa i od pierwszych zawodów dyskutuje się na ten temat. Powinniśmy rywalizować, czy nie? Można z całą odpowiedzialnością rzec, że w znacznej większości style tradycyjne „skapitulowały” i czy to karate, czy nawet kung fu (komercyjni mnisi z klasztoru Shaolin, wu shu, ale i ciekawa sanda – mająca być takim nowożytnym, sportowym kung fu) rywalizuje na matach. W skrócie chodzi o to, że sport przyniósł za sobą ryzyko marginalizacji zasad towarzyszących tradycyjnym sztukom walki, wypaczenie celu ich powstania (sztuka właśnie, samoobrona, ale i zdrowie, chart ducha), komercjalizację, umieścił loga sponsorów na tradycyjnych strojach.
Jako Centuria Toruń jesteśmy za niezbędnym naszym zdaniem kompromisem, a więc szacunkiem do tradycji przy jednoczesnym uczestnictwie we wszelkich możliwych zawodach, w których możemy wystawiać naszych zawodników (prócz TAE KWON DO wchodzimy niedługo w zbliżone do TKD formuły kickboxingu). Czy to Taekwon-Do ITF, czy Taekwondo WTF, na naszym Dojang wymagamy doboków (oczywiście nie dotyczy to jakichś pojedynczych przypadków typu „nie zdążyłem wyprać”, czy też treningu obwodowego), ukłonów, respektowania zasad, a pasy dajemy tylko po opanowaniu całego materiału wymaganego na dany stopień – wraz z krokówkami i układami, a także teorią. Naszym zdaniem problem pojawia się, gdy rezygnuje się z którejś z tych dwóch dróg, tradycji, lub rywalizacji sportowej.
Rywalizacji sportowej wymagają czasy w jakich przyszło nam trenować. Nie chcę chodzić po mieście i szukać okazji do wypróbowania umiejętności, samoobrona również nie jest czymś niezbędnym (od dawna po prostu udaje mi się nie bić i dobrze mi z tym), a zatem potrzebną motywację do pozostania w formie znajduję np. w uczestnictwie w sparingach, zawodach. Turnieje to także pieniądze dla klubu, gdyby nie medale dzieci w WTFie, wątpię by Miasto Toruń zainteresowało się dofinansowaniem nam mat. Teraz Toruń dorzuci się także do Pucharu Polski, więc najlepsze dzieci będą mogły za darmo przeżywać przygodę, nawiązywać znajomości, kolekcjonować wspomnienia, walczyć z lękiem, który często nadopiekuńczy rodzice (zapewne nieświadomie – z miłości) zasiewają w nich od najmłodszych lat życia. Sport jest ciekawą przygodą, wyzwaniem, dopełnieniem sensu wylewania litrów potu na Dojang. Żyjemy w czasach niezliczonych możliwości, więc dziecko trzeba czymś utrzymać w klubie, ono musi widzieć sens i cel. Nie utrzyma sensu samo tak łatwo jak w latach dziewięćdziesiątych. Wszędzie wszyscy obiecują mu szybką karierę i próbują pozyskać do swojej sekcji.
Z drugiej strony jeżdżąc po obozach, seminariach, różnych sekcjach, byłem np. świadkiem sytuacji, w której „rozbujany” młody człowiek głośno narzekał, że nudzi mu się to wszystko, w szatni krzyczał, że już mu się nie chce. Tylko „trzymanie wagi”, „walka sportowa”, przymuszanie go do poprawiania wyniku, a jak pizza to koniecznie dietetyczna. Dzieciak zbliża się do polskiej czołówki, ale on tak naprawdę nie wie czym jest sztuka walki. Jest ofiarą zbyt Wąskiej specjalizacji, bez wpajania zasad moralnych, uczenia ducha sztuki walki i szacunku (do Dojang, trenera, innych). To trenerzy biegają za dzieciakiem, a nie dzieciak za nimi! To mistrz prosi się ucznia by chodził na treningi! Zdobędzie swoje medale, ale najprawdopodobniej gdy tylko odejdzie spod garnuszka przywożącej go na salę mamusi – przepadnie, nie będzie go w TAE KWON DO. No bo gdy nie będzie już musiał rywalizować na zawodach to po co?
Nasze zadanie jako instruktorów, a Wasze jako „sportowych rodziców” polega na doprowadzeniu do sytuacji, w której dziecko zdobędzie już swoje medale, usamodzielni się, założy rodzinę, być może skończy swoją karierę sportową, a będzie jeszcze miało czego szukać na Dojang, będzie miało co poprawiać w swoim TAE KWON DO. Wtedy kasa i czas nie pójdą na marne. Nie będzie już musiało trzymać wagi, jeździć na zawody, a nawet walczyć, jeśli nie chce! Sukcesem trenera jest to, aby takie osoby, które nie związały swojego życia głównie (!) z TAE KWON DO, miały czego szukać na sali w każdym wieku (inni oczywiście mogą zostać instruktorami itp.). Żeby w ich dorosłym życiu sztuka walki, którą poznają od dziecka, pozostała odskocznią, relaksem, wreszcie płaszczyzną, na której nadal mogą coś dla siebie znaleźć, odkryć, odszukać. Czy taką płaszczyzną jest sama tylko rywalizacja sportowa? Oczywiście, że nie. To zbyt mało. Sport jest jednym z wielu etapów uprawiania TAE KWON DO, nie jego ostatecznym celem. Dzisiejszy dzieciak, kiedy będzie już dorosły, powinien wspominać nowym dzieciakom jak zdobył medal, jak walczył, ale znamy powiedzenie, że kto zaczyna żyć wspomnieniami – ten już umiera. Prócz wspomnień i rad dla młodzieży, czarny pas TAE KWON DO, z pracą i rodziną na głowie, powinien jeszcze potrafić samemu znaleźć coś dla siebie. Coś co od nowa zainspiruje, spowoduje że będzie się chciało trenować.
Reasumując, nie może być takiej sytuacji jaka ostatnio zaistniała na naszym korytarzu, gdy jeden z rodziców stwierdza, że nie przywiezie dziecka na trening układów, bo dziecka układy nie interesują. Odpowiedź brzmi: a powinny interesować, bo to część doskonałej całości. A nawet jeśli nie zainteresują, w trenowaniu sztuki walki nie można robić tylko tych rzeczy, które się podobają – oprócz ulubionych elementów, należy praktykować te mniej przyjemne. Chociażby dla wykształcania cierpliwości, pokory – te cechy są fundamentalne dla późniejszego mistrza! Poza tym, dziś nie lubi, ale jutro może potrzebować chociażby po to by mieć w TAE KWON DO czego dla siebie szukać. Kochani rodzice, zdajcie sobie sprawę, że nie wszystko ze sztuki walki będzie dla dziecka DZISIAJ w pełni zrozumiałe. Część (tą lepszą!) odkryje znacznie później, ale już dzisiaj „to” w nich rozwijamy. Kształtujemy ich. Czy chciałbym wychować olimpijczyka? Jasne! Ale jeszcze bardziej chciałbym zobaczyć ten sam pierwszy rząd na zbiórce, gdy będę miał 60 lat. To będzie dopiero piękne i wzruszające! To będzie taekwonDO!
Tradycja, zasady, sport, wyrzeczenia, cała otoczka: wydarzenia, kultura, ludzie. To wszystko może przełożyć się na zdrowe życie pełne pasji i przygód. Sam sport znacznie ogranicza te szanse. Czym więcej elementów TAE KWON DO dziecko pokocha, tym większe szanse, że w tym zostanie. By pokochało trwale, najpierw musi zrozumieć. By zrozumiało, musi być odpowiednia nauka ze strony dorosłych. Nie wybierajcie sobie – uczestniczcie we wszystkim. Wszystko jest ważne.
Taekwon!