Okiem trenera (5) Stara szkoła nową szkołą!

Sztuka walki, a nie tylko sport – to coś o czym trzeba zawsze pamiętać! Takie seminaria jak to z Jarosławem Suską w Łodzi, wcześniej z Robertem Jasińskim u nas w Toruniu, czy też Centralne Zgrupowania ITF przypominają nam, że w Taekwon-do nie chodzi jedynie o rywalizację. Chodzi o doprowadzenie swej techniki do takiego poziomu, który można uznać za coś pięknego. To robienie rzeczy, których szary człowiek wykonać nie potrafi. Szlifowanie poszczególnych elementów, poprawianie szczegółów, wzmacnianie ciała tak, by było ono w stanie wykonać dynamicznie (i zgodnie z wzorem) składające się na Taekwon-do ruchy. To droga na całe życie, niekończąca się przygoda i niezliczona ilość celów. Trzeba tylko (lub aż) to zrozumieć, poczuć ducha Taekwon-do, nie tylko wizję zawodów sportowych. A gdy już się go poczuje – trzeba sztuce walki poświęcić część swojego życia.

Od początku swej przygody z ITF byłem uczony na Centralnych Zgrupowaniach i Seminariach z naszymi mistrzami, zresztą autorytetami nie tylko w Polsce, że najważniejsza jest technika i wymaganie od siebie odpowiedniego poziomu. Bylejakość nie pasuje do naszych sal treningowych, nie jest tu mile widziana.

jaroslaw-suska-centuria-torun-januszPrzy tym mistrzowie sporo wspominali i wspominają do dziś stare treningi, zwane „starym Taekwon-do”. 5 listopada w Łodzi Jarosław Suska również wspominał, że dawne treningi trwały od 2,5 do 3 godzin, a robiło się rzeczy, których dziś by nawet nie polecił na głos, bo część rodziców – wychowująca swe pociechy w jakże innych, delikatnych czasach (bezstresowych), zabrałoby swoje dzieci z zajęć. Szkoda, bo stal hartowała się w ogniu, a gdyby nie osoby stale o tym przypominające – kto wie, co by się działo ze sztukami walki. Również dlatego jako instruktor czuję się zobowiązany puszczać to dalej – wymagajmy od siebie! Nie idźmy na łatwiznę!

Sztuki walki, mimo mody na klatki i sport, mają się nieźle, czego dowodem są frekwencje na seminariach, a także liczby dzieci w sekcjach. I bardzo dobrze! Mimo obecnej mody, nie ma bardziej klimatycznego ubrania niż klasyczny dobok, a także lepszej atmosfery niż ta w otoczeniu zasad panujących na dojang. Czuję się dumny trenując Taekwon-do. Wiele próbowałem po drodze, ale tylko w tym trwam i tu zostaję. Najpiękniejsza sztuka walki! O ile tylko instruktor kuma, że to jest sztuka, a swoich podopiecznych trzeba namawiać do stałego szlifowania techniki i podnoszenia poziomu kosztem wygody i (czasem) dobrego samopoczucia. Sztuka walki bez techniki jest jak obraz „sztuki współczesnej”, a więc chaotycznie obryzgane płótno, zamiast kunsztu w stylu Matejki i innych mistrzów.

Jeszcze w kwestii old schoolu. Jestem z końcówki pokolenia, które inspirowało się słynnymi filmami, tzw. „karate” na VHS. „Kickboxer” z Van Damme to dla mnie (i nie tylko) klasyk klasyków – numer jeden. Wiele tam kultowych scen, a nawet muzyki, dlatego oglądałem go już kilkadziesiąt razy. Wczoraj wreszcie obejrzałem „Kickboxer: Vengeance”, a więc nawiązanie z 2016 roku, w którym Jean-Claude Van Damme zmienia się w trenera Kurta (granego przez Alaina Moussi). W skrócie – tragedia, profanacja, żenada! Klimat zastąpiła sztuczna zbitka scen, w których ani jeden dialog i ani jeden moment walk/treningu nie jest wart zapamiętania! To przykre, gdy robi się na plecach klasyku gniot o sile przebicia „Ukrytej Prawdy”.

Oby nie stało się to samo z prawdziwym treningiem sztuk walki…