Okiem trenera (25) Szanować przeszłość, patrzeć w przyszłość

Podczas pisania książki „Historia Taekwondo w kilku rozmowach” spotykam różne podejście do Taekwondo, nie tylko zależne od federacji (ITF/WT), ale różne nawet wewnątrz danych federacji, podzielonych wzdłuż i wszerz pod kątem stosunku do sztuki walki, jej historii, losów, rozwoju… Książka to tylko kolejny przykład, wielu z nas toczy rozmowy podczas rozmaitych wyjazdów i spotyka się z opiniami diametralnie różniącymi się od siebie. Najbardziej zależy to od konkretnego człowieka, od jego trenera (!) i wychowania. Nie od dziś wiadomo, że kształtuje nas m.in. to jakich spotkamy po drodze ludzi. Osobowości w tym środowisku bywają silne i nieskore do kompromisów, co czasem ratuje, a czasem psuje…

Dla niektórych Taekwondo nie jest już nawet sztuką, a tylko nowoczesnym sportem. Inni są bardzo tradycyjni, wierni temu jak ich nauczono i jakby nie dostrzegają, że wskazówki zegara bezlitośnie się przesuwają, a chyba NIC na świecie nie pozostaje zawsze w takiej samej formie, sztuka i sport ewoluują. Jeszcze inni, sam próbuję się do takich zaliczyć, bo uważam to za słuszną drogę, przy uszanowaniu tradycji chcą również uczestniczyć w dynamicznych zmianach jakie spotykają Taekwondo. Szanować przeszłość, z optymizmem patrzyć w przyszłość!

Mam to szczęście, że miał mnie kto uczyć tradycji, a ciągle sam szukam, by uczyć się dalej – wystarczy chcieć. Podobnie sprawa ma się ze sportowym Taekwondo. Zawsze to jednak będzie dla mnie całość, drzewo o wielu gałęziach, chociaż zgadzam się, że na różnym etapie życia (swojego i swoich uczniów) można coś innego uznać za priorytet, bo współczesna rywalizacja sportowa jest szalonym wyścigiem formy sportowej, doświadczenia i umiejętności. Ilości godzin w dobie oraz dni w tygodniu nie da się powiększyć…

Wielu mówi o tym, że „robić kilku rzeczy dobrze się nie da” (chociażby w sensie koordynacji, przystosowania się do zasad), ale warto z tym polemizować chociażby na przykładzie… MMA (osobiście średnio lubię…), w którym zawodnicy potrafią prezentować bardzo dobry poziom zarówno stójki, zapasów jak i BJJ… To całkiem różne od siebie płaszczyzny, a jak duża koncentracja podczas walki! Macie wątpliwości, że zawodnicy, np. idący do UFC, są dobrymi technikami na RÓŻNYCH płaszczyznach? Dzisiaj jest to raczej kwestia poświęcenia, treningu, organizacji grafiku, wprawy. Wiadomo, że ktoś kto chce być olimpijczykiem w Taekwondo WT nie będzie przy tym uprawiał ITFu, a nawet szlifował szczegółów poomsae, bo szkoda czasu, ale czy przeszkodzi mu w tym znajomość tradycyjnych elementów własnego (!) stylu? Nie sądzę, to kwestia chęci, wychowania, podejścia.

Ćwiczymy tradycyjną sztukę walki. Nie zgadzam się z tym, że układy formalne są „dla oszołomów” (oczywiście można takim się stać, np. nadinterpretując ich artystyczną funkcję…), albo, że robi się, „albo walkę, albo tradycję” – to absurd… Zgadzam się, że nie we wszystkim można być mistrzem (sportowym), ale praktykować elementy powinien każdy, bo one wszystkie składają się na strukturę Taekwondo (a także kata na karate itd.). W drugą stronę, gdy ktoś tylko robi układy (jako młody człowiek), a nie walczy – chociażby na treningach – jego czarny pas będzie, moim zdaniem, mocno naciągany… Masz I dan i boisz się grubej deski, boisz się bronić na ulicy? Też coś nie tak, prawda? Praktykować należy wszystkie filary, wtedy jesteś mistrzem Taekwondo, a nie walki sportowej, czy układów formalnych!

Wiem, że nie na wszystko jest czas, ale można przynajmniej jeden trening w tygodniu poświęcić na elementy tradycyjne (jeśli nie jesteś zawodnikiem specjalizującym się w układach), a są przecież także obozy, seminaria, konsultacje, kiedy czasu jest więcej i można nadrabiać pewne elementy. Tylko czy chcesz? Pytam w obawie przed utratą tradycyjnej strony Taekwondo, która jest piękna i warta kultywowania! Całe piękno to wyszkolenie zawodnika kompletnego, który nawet jeśli nie ma we wszystkich filarach medali, wszystko „na swój stopień” jest w stanie wykonać. Takie też mamy podejście do nadawania stopni w Centurii Toruń, zarówno WT jak i ITF, chociaż wiadomo, że ze względów na naturalne predyspozycje i zdolność uczenia się, zawsze będą lepsze i gorsze niebieskie pasy…

Ilu będzie ludzi, z ilu organizacji TKD, tyle może być opinii. Jedni są otwarci i rozumieją inne drogi, doceniają, inni gadają – jeden na drugiego – wyzywając się od oszołomów, dziwnych ludzi, dziwnych pomysłów, jakby pozjadali wszystkie umysły. Historia Taekwondo nie jest zaś tak czarno-biała jak naucza się w niektórych organizacjach i niektórych klubach, o czym będziecie mogli przeczytać m.in. na łamach „Historii Taekwondo w kilku rozmowach” i przekonać się do tego!

Otwórzmy się, tolerujmy, nie trzymajmy się zamknięci w inkubatorze. Przy tym – oczywiście – trzymajmy poziom, bo to komercja i brudna polityka zabijają, a nie różne federacje! Taekwon!