Okiem trenera (22) Wyzwania, czy świat iluzji?

By klimat Do-Jang był odpowiedni dla sztuk walki, muszą na nim obowiązywać jasne zasady i dyscyplina, a także wymagania względem uczniów. Niestety w czasach przesadnej komercji to się rozmywa, bo „jeszcze zawodnik się obrazi, że śmiemy mu zwracać uwagę”. „Stara szkoła” trenerska (i nie chodzi tu o wiek instruktorów) ma szereg plusów, bo „stara szkoła” wymaga! Nakazuje raczej wzrastać adeptom do wysokiego poziomu, zamiast zniżać się do niskiego poziomu nowicjusza, po to tylko żeby nadal został KLIENTEM i płacił pieniądze. Klient, a adept sztuk walki – oto różnica, którą staramy się na naszym Do-Jang rozumieć, wymagając od naszych uczniów, ale przede wszystkim od samych siebie!

Adept ma na Do-Jang wzrastać i pomóc rozwijać się innym (brać od grupy, ale i dawać grupie przykład), ma się budować, co często wymaga wysiłku i konkretnych wyrzeczeń, a „klient” (i tu jest różnica) po prostu ma być stale zadowolony, mimo iż wmawia mu się, dla jego super samopoczucia (co w przesadny sposób stawia się w centrum), że również wzrasta. Cóż, rozwija się tylko do pewnego (nadal podstawowego) momentu, bo bez konkretnego wymagania i podnoszenia poprzeczki nie da się czynić stałego postępu.

Na koniec tych krótkich przemyśleń, spytajmy za Koreańczykiem Oyamą: Czy choćby najmniejsze osiągnięcie warte jest radości, jeżeli jego zdobyciu nie towarzyszyły ból i łzy? To prawdziwe wyzwania dały nam w efekcie prawdziwą satysfakcję.

Wchodzisz w wyzwania, czy wolisz świat iluzji?